Strasznie, strasznie przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale nawet nie wyobrażacie sobie, co dzieje się w mojej szkole. Tak, wiem, że to żadna wymówka, ale z powodu samych lekcji nigdy nie wracam do domu przed szóstą, a potem mogę już tylko spać. No dobrze, przestaję się już tłumaczyć, po prostu wybaczcie tak długą nieobecność. A teraz zapraszam do czytania.
Miłej lektury!
***
Wtorek,
12 czerwca 2012
To
było dosyć dziwne uczucie, minąć ostatnie drzwi i wejść na stadion przepełniony
tłumami kibiców wierzących, że ich drużyna zwycięży. Tym razem było inaczej niż
poprzednio. W powietrzu czuć było desperacką nadzieję tych wszystkich ludzi.
Większość z nich wiedziała, że Polska nie ma wielkich szans na wygraną z Rosją.
Nadal jednak decydowali się dopingować swoich piłkarzy i to stwarzało tę dziwną
atmosferę.
Marta
spojrzała na swój bilet i sprawdziła, gdzie tym razem usytuowane było jej
miejsce. Ze zdziwieniem stwierdziła, że w pierwszym rzędzie. Nie mogła
narzekać. Jednak odrobina uroku mogła zdziałać cuda w kontaktach z mężczyznami.
Zwinnie
przemykając pomiędzy grupkami celebrytów i oficjeli, Marta znalazła się w
najniższym rzędzie. Chwilę zajęło jej przedostanie się na swoje miejsce, ale
już wkrótce mogła spokojnie usiąść i przyjrzeć się dokładnie trybunom.
Nie
dłużej niż kilka minut później spiker zapowiedział pojawienie się na murawie
drużyn. Marta z uwagą zawiesiła wzrok na każdym wchodzącym zawodniku. Uderzyło
ją napięcie odmalowane na twarzach Roberta i Kuby. Oczywiście Wojtka nie było
nigdzie na dole, ale w loży także nie mogła go umiejscowić.
Zawodnicy
ustawili się w szeregach przed swoimi flagami narodowymi, a spiker zapowiedział
hymny. Ledwie rozległy się pierwsze nuty „Mazurka Dąbrowskiego”, a obok Marty
znikąd wyrósł wysoki mężczyzna.
-
Hej. – szepnął, nachylając się nad jej uchem, kiedy zupełnie nieświadoma jego
obecności przyglądała się murawie. Aż podskoczyła ze strachu, jednak jej twarz
od razu rozświetlił uśmiech.
-
Cześć, Wojtek.
Z
szacunkiem wysłuchali hymnów narodowych i dopiero po tym oddali się pogawędce. Wymienili
kilka uwag czy żartów, ale nie trwało to długo, bo wraz z gwizdkiem
rozpoczynającym mecz, zaczęły się wielkie emocje. Sama z siebie Marta nie miała
w zwyczaju tak się uzewnętrzniać. Ale w tym momencie, u boku krzyczącego i
klaszczącego z całej siły Szczęsnego, oddała się ogólnej atmosferze i też
kibicowała całą sobą. To było niepowtarzalne uczucie, być tam i dzielić emocje
z przyjacielem oraz wszystkimi innymi ludźmi.
W
trzydziestej siódmej minucie przyszło załamanie. Rosjanie strzelili gola i w
tym momencie zarówno Marta, jak i Wojtek, usiedli bez słowa na swoich
miejscach. Nie odezwali się aż do końca pierwszej połowy. Przerwę meczu
wypełniła im zażarta dyskusja na temat poszczególnych akcji. Owszem, kobieta
nie mogła głosić profesjonalnych uwagi, ale pozwoliła sobie na tę odrobinę
szaleństwa i wyrażała targające nią emocje.
Druga
połowa była jeszcze bardziej nerwowa. Minuty mijały, a Polacy nie mogli odrobić
straty. Szczęsny krzyczał na całe gardło i raz po raz zrywał się ze swojego
miejsca, by wychylić się gwałtownie za barierkę jakby w nadziei, że to
jakkolwiek pomoże.
Być
może pomogło, gdyż w pięćdziesiątej siódmej minucie Kuba strzelił gola. Nawet
Marta gwałtownie wstała i cieszyła się z sukcesu, nie bacząc na to, jak układa
się jej starannie odprasowana sukienka czy gładko uczesane włosy.
Kiedy
tak zawzięcie klaskała, niespodziewanie została porwana w objęcia Wojtka. Nagle
poczuła zalewającą ją falę spokoju. Pozwoliła sobie poczuć zapach jego perfum,
ciepło bijące od ubranej w koszulę i marynarkę klatki piersiowej. Na moment
wtuliła w niego twarz i zaplotła ręce wokół jego pasa. Zaraz potem wróciła
jednak do oglądania meczu. Wojtek był przyjacielem. Miał nim być.
Powrót
do hotelu był jednym z najdziwniejszych przeżyć Marty. W momencie, w którym
rozległ się dźwięk gwizdka kończącego spotkanie, została porzucona. Wojtek
zerwał się z miejsca i wybiegł, a ona zdążyła tylko popatrzeć za nim
zdezorientowanym wzrokiem. Jednak nie była zagubiona długo. Już chwilę później
przepchnęła się przez tłum i ruszyła zatłoczonym korytarzem w kierunku bramek
wyjściowych. Zamierzała jechać do Hyattu i znowu zająć piłkarzom czas przy kolacji.
Nie
dane jej było jednak dotrzeć do wyjścia, bo w połowie korytarza została
brutalnie odciągnięta pod ścianę. Przed oczami Marty pojawiła się roześmiana
twarz Szczęsnego, a on sam zaczął do niej krzyczeć coś o świętowaniu. W ogólnej
wrzawie i pośród radosnych okrzyków tysięcy fanów, kobieta nie mogła nic
zrozumieć, dlatego jeszcze większe było jej zdziwienie, kiedy Wojtek złapał ją
za rękę i poprowadził energicznym krokiem w kierunku jednego z bocznych
przejść.
Po
kilku chwilach znaleźli się w nieco wyciszonym, opustoszałym korytarzu. Chłopak
nie przestawał się uśmiechać, ale puścił rękę Marty i tylko bez słowa prowadził
ją przed siebie. Powoli z oddali zaczęło do nich docierać echo śmiechu i
wrzasków. To był moment, w którym kobieta zrozumiała, gdzie idą. Odgłosy robiły
się coraz głośniejsze, aż wreszcie zeszli piętro niżej jasno oświetloną klatką
schodową i niemalże od razu znaleźli się w szatni reprezentacji Polski.
Marta
stanęła jak wryta, kiedy przed oczami pojawiło jej się ponad dwudziestu
zawodników, z czego połowa rozebrana. W pierwszej chwili po prostu weszła do
szatni i zaczęła szukać wzrokiem tych, którzy ją interesowali, ale już zaraz
przypomniała sobie o dobrym wychowaniu. Nie mogła przecież zawstydzać obcych
mężczyzn przez obserwowanie ich nagich ciał. Spuściła więc niewinnie wzrok na
podłogę i pozwoliła go sobie podnieść tylko by popatrzeć na Roberta. Stał w
przeciwległym rogu szatni i zdawał się próbować wtopić w ścianę. Od stóp do
głów był zaróżowiony, czy to z wysiłku czy wstydu.
Ogólna
radość, która ustała wraz z pojawieniem się Marty, rozgorzała od nowa. Wojtek
rzucił się całym swoim ciężarem na Przemka Tytonia, nieomal zrzucając go z
ławki na podłogę. Wszyscy inni zaczęli wymieniać się głośnymi uwagami na temat
gry i przeciwników. W szatni zostały tylko dwie ciche osoby. Lewandowski szybko
owinął się ręcznikiem i wymknął do łazienki, pod prysznic. Natomiast Marta
stała na środku i po raz pierwszy od dawna naprawdę nie wiedziała, co zrobić.
To było tak odmienne, oderwane od jej normalnego życia.
Bez
słowa obserwowała, jak Kuba Błaszczykowski wstał z ławki, podszedł do
Szczęsnego i silnym ruchem stawiając go do pionu, szepnął mu coś na ucho.
Bramkarz spoważniał, pokiwał głową i odwrócił na pięcie w stronę Marty.
Powolnym krokiem skierował się do drzwi, po drodze zagarniając kobietę ramieniem.
-
Chodź, chłopcy się wstydzą.
Wystarczyło
to jedno zdanie, by Marta odzyskała całą swoją pewność siebie. Czując na
łopatkach dłoń Wojtka i idąc u jego boku już na powrót miała wszystko pod
kontrolą.
-
Rozumiem, że kobiety to rzadki widok w szatni? – zapytała, kiedy zatrzymali się
i stanęli naprzeciwko siebie, oparci o przeciwległe ściany korytarza.
-
O taak. – zaśmiał się Szczęsny. – Ostatnio jakąś widziałem jak miałem dwanaście
lat i z treningów odbierała mnie mama.
Marta
posłała mu szeroki uśmiech.
-
No może przesadziłem. W Londynie czasem przychodzą jakieś laski. To znaczy
wiesz… - nagle zmieszał się i opuścił wzrok na swoje buty. – miałem na myśli
dziewczyny chłopaków. Bo groupies nikt nie wpuszcza do szatni…
-
Groupies?
-
No takie fan girls…
-
Wiem, co to groupie. Ale naprawdę macie je tam, w Arsenalu?
-
Całe tłumy. – z jakiegoś powodu Wojtek otrząsnął się ze zmieszania. Znowu
świecił swoim radosnym uśmiechem. – Niektórzy całkiem nieźle je znają, if you
know what I mean.
Marta
zaśmiała się, po czym pokręciła głową z niedowierzaniem. Odgarnęła z twarzy
niesforne pasemko.
-
A ty, dobrze je znasz?
-
Ja jestem grzecznym, przykładnym chłopcem. A jeśli chodzi o tę Letishę to
musisz wiedzieć, że to była totalna ściema.
-
O kogo?
-
Nieważne. Możesz poczytać w sieci.
Na
chwilę zapadła cisza, ale nikt nie czuł się skrępowany. To było miłe, móc
wspólnie postać i pomyśleć.
-
Wiesz co? – odezwał się jednak Wojtek. – To jest bez sensu, że tu jesteśmy. Nic
im się nie stanie, jeśli zobaczysz ich w gaciach.
Po
tych słowach znowu złapał Martę za rękę i pociągnął z powrotem do szatni.
To
drugie wejście było już inne. Tym razem piłkarze nie zamilkli ani nie zaczęli
wtapiać się w ściany. Właściwie nikogo za bardzo nie obeszło pojawienie się
Marty, poza kilkoma żartami rzuconymi w jej kierunku. Nadal podążając za
Wojtkiem wylądowała obok wiążącego buty Roberta, tym samym przyprawiając go o
głęboki szok. Jednak po zaledwie chwili udało mu się go zamaskować i cała
trójka oddała się głośnej i żywej rozmowie o meczu.
Równie
dziwnie było, kiedy prowadzona przez tłum trafiła do autokaru reprezentacji.
Nie planowała tego i zmuszało ją to do zostawienia samochodu na parkingu przed
stadionem, ale zdecydowała, że pojedzie z nimi. Szybko uświadomiła sobie, jak
dobrą podjęła decyzję. Atmosfera w pojeździe była niepowtarzalna. Wylądowała na
środkowym miejscu w ostatnim rzędzie, pomiędzy Wojtkiem a Robertem i znowu
poczuła się jak w czasach szkolnych.
Ze
wszystkich stron otaczała ją radosna wrzawa i wesołe okrzyki piłkarzy.
Wstawali, przesiadali się na inne miejsca, przechylali nad oparciami i
przepychali. To było uspokajające i oczyszczające uczucie, wreszcie zobaczyć w
nich prawdziwą, niczym niezmąconą radość. Marta szybko pozwoliła sobie bawić się
razem z nimi.
Nim
zdała sobie sprawę, dojechali do hotelu, przemknęli wszyscy razem przez hol
główny i podzieliwszy się na mniejsze grupki, pozamykali w pokojach.
Marta trafiła do jakiegoś nowego, nieznanego pomieszczenia razem z Wojtkiem, Robertem,
Kubą, Łukaszem Piszczkiem i Przemkiem Tytoniem. Mężczyźni bez skrępowania
rozsiedli się na kanapie i fotelach, Wojtek nawet wylądował na podłodze, tuż
przed telewizorem. Marta natomiast otworzyła drzwi balkonowe i pozwoliła
ciepłemu czerwcowemu powietrzu pieścić jej skórę.
Piszczek
wyciągnął spod łóżka skrzynkę piwa. Po chwili Marta zobaczyła jeszcze Grzegorza
Sandomierskiego wślizgującego się do pokoju z torbą wypełnioną pobrzękującymi
butelkami. Nim zdała sobie sprawę, na stoliku przed mężczyznami stało kilkanaście
litrów alkoholu o różnym stężeniu. Jej oczy błysnęły z rozbawienia.
-
Rozumiem, że pokojowy barek by nie wystarczył? – rzuciła drwiąco.
-
Wszystkie barki w tym hotelu by nie wystarczyły! – odpowiedział jej
entuzjastycznie Piszczek, otwierając butelkę piwa.
-
Co mogę szanownej pani zaproponować? – zapytał niespodziewanie Szczęsny,
podnosząc się z podłogi i świecąc szerokim uśmiechem.
-
Poradzę sobie sama.
Marta
ominęła mężczyzn i otworzyła szafkę stojącą obok barku. Szybko znalazła to,
czego szukała, szklankę do whisky i dmuchnęła do środka, by oczyścić ją z
ewentualnych pyłków. Odprowadzana wzrokiem piłkarzy podeszła do stolika i
pewnym ruchem wybrała butelkę. Niespiesznie nalała trochę
bursztynowego napoju, po czym odstawiła butelkę i wróciła na swoje miejsce przy
balkonie. Przez cały ten czas panowała cisza.
-
No, chłopcy, nie krępujcie się. – rzuciła rozbawionym tonem. Dopiero w tym
momencie mężczyźni jakby przebudzili się z transu i wrócili do świętowania.
***
Rozdział jest odrobinę dłuższy niż pozostałe i mam nadzieję, że się spodoba. W następnym dowiecie się, jak wyglądało świętowanie, ale zbyt dużo tego było, żeby opublikować dzisiaj :)
Tak swoją drogą, co myślicie o moim Wojtku? Nie wiem, czy jest do końca taki, jakim chciałabym go widzieć...
Wasza,
MissUnattainable
wojtek jest GENIALNY! Ale co z Robertem? prawie w ogóle się nie odzywa...jakby zapomniał języka w gębie ^^
OdpowiedzUsuńczekam na nowość :***
Jeżeli byś mogła to proszę, abyś dalej mnie informowała o nowych rozdziałach. :)
OdpowiedzUsuńA co do tego rozdziału to jest bardzo fajny. Opisałaś mecz, co bardzo mi się spodobało. ;D Zgadzam się z koleżanką wyżej... Roberta coś mało w tym rozdziale, a za to więcej Wojtka, czyżby szykował się nagły obrót całej sprawy?
Pozdrawiam!
Zapraszam do siebie. :)
Oj to świętowanie będzie głośne.Czyżby Marta zaczynała się podkochiwać w Szczęsnym?Fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam na czwarty rozdział na: life-on-manhattan.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI na całkiem nowy blog: slodkieslowka.blogspot.com
Serdecznie zapraszam. :)
Hmm, czyżby Martusia teraz nabrała ochoty na Wojtka??? zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńkiedy tu coś nowego???
OdpowiedzUsuńHej! Żyjesz? :)
OdpowiedzUsuńMożna wiedzieć, kiedy pojawi się nowy rozdział? :D
UWIELBIAM twojego Wojtka :) I właśnie dlatego czytanie tego opowiadania w czasie lekcji jest wielce niewskazane - zaczynam się śmiać w najmniej odpowiednim momencie :D
OdpowiedzUsuńI osobiście opowiadam się za tym, żeby Wojtuś i Marta byli razem :)
kiedy cos nowego??? my tu czekamy.
OdpowiedzUsuńkiedy następny napisz przynajmniej co sie z tb. dzieje
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. Odnośnik do szczegółów znajduje się w kolumnie "Informacje" na http://lady-dirgel.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńI kiedy do nas wrócisz, co? :)
Kiedy będzie coś nowego ? Uhh. Nie mogę się doczekać !
OdpowiedzUsuń+ Nominuję Cię do Liebster Awards. ! http://give-me-loovee.blogspot.com/
Zapraszam: http://czekotubka1.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńZapraszam na carma.blogujaca.pl :)
Zapraszam w wolnej chwili do siebie! :)
OdpowiedzUsuńhttp://wszystko-ma-swoj-poczatek.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Ruda!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhttp://wszystkodlawszystkichowszystkimj.blogspot.com zachęcam do wchodzenia na mojego bloga :)
OdpowiedzUsuńSuper piszesz :)
OdpowiedzUsuńMój blog : http://dabu-blog.blogspot.com/
Fajnie piszesz - szkoda,że ostatnia notka pochodzi sprzed roku :(
OdpowiedzUsuńmam nadzieję ,że wrócisz jeszcze do pisania.
zapraszam:
http://noelle-lang.blog.pl/
koniecznie powiadom mnie o nowej notce!
Pięknie piszesz :))
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://nevertoolate09.blogspot.com/
spoko blog i ciekawe artykuły zapraszam na mojego bloga http://wttw0.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny blog :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie :)
http://paulinababiarz-pocaluneknocy.blogspot.com/
SUUUUUUPEEEEER !
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga http://zakochaniwmarzeniach.bloa.pl/
37 years old Software Engineer IV Gerianne Noddle, hailing from Le Gardeur enjoys watching movies like Radio Free Albemuth and Kitesurfing. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Oldsmobile F-88. przegladaj strone
OdpowiedzUsuń44 yrs old Software Consultant Sigismond Candish, hailing from Quesnel enjoys watching movies like Cold Turkey and Skydiving. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Ferrari 250 LWB California Spider. sprawdz tutaj
OdpowiedzUsuń