***
Piątek,
1 czerwca 2012
Marta
obróciła się w miejscu, sprawdzając w lustrze, czy z każdej ze stron wygląda
równie dobrze. Wygładziła dłonią mocno opinającą jej ciało czarną sukienkę i
poprawiła niesforny kosmyk wysuwający się zza ucha. Jeszcze raz rzuciła okiem
na swoje odbicie. Wyglądała zniewalająco w kupionej dwa dni temu sukience,
wysokich szpilkach w kolorze nude i delikatnej złotej biżuterii. Włosy miała
spięte nisko z tyłu głowy, a do tego klasyczne smoky eyes i delikatne,
naturalne usta. Posłała buziaka w stronę tafli lustra i odwróciła się, by
podnieść z łóżka kopertówkę, po czym opuścić sypialnię.
W
salonie czekał już Sebastian. Wyglądał bardzo przystojnie w swoim szarym
garniturze. Był jasnym blondynem i doskonale wyglądał w delikatnych barwach.
Omiótł Martę zadowolonym spojrzeniem, ale nie raczył jej skomplementować. Już
od dawna mieli ustalone, że nie ma to żadnego sensu. Podał jej tylko żakiet i
oboje opuścili mieszkanie.
-
No i co? Gdzie niby jest ten Platini? – rzuciła Marta, demonstrując swoją
wyższość nad Sebastianem. Mężczyzna tylko prychnął ze zniecierpliwieniem. –
Wydawało mi się, że jestem tu dla jakiegoś konkretnego celu. A póki co spotykam
się tylko z zalotami przepoconych weteranów sportu.
-
Spokojnie. Zaraz się pojawi. On miał przylecieć z Paryża prosto na to
przyjęcie, pewnie samolot się opóźnił.
-
Tak, na pewno.
-
Ooo, pan Palczewski! – rozległo się za plecami Marty, a ona sama dostrzegła
cień paniki w oczach swojego towarzysza. – Jak miło pana widzieć! Interesy z
panem to była sama przyjemność.
-
Z panem również. – odpowiedział Sebastian, podając rękę niskiemu i grubemu
mężczyźnie z łysiną pokrywającą większą część głowy. – Miał pan może okazję
poznać moją wspólniczkę, Martę Fidler? Marto, to jest Grzegorz Lato.
-
A nie, nie. Witam panią. – zamiast pochylić się, uniósł dłoń Marty do ust i
ucałował ją, przy okazji obficie śliniąc. – Wygląda pani olśniewająco, madame.
-
Mademoseille, monsieur. – poprawiła go z
uśmiechem Marta, co spotkało się z tępym wyrazem zdziwienia i braku
zrozumienia.
Po
krótkiej chwili zawieszenia Lato ponownie podjął rozmowę.
-
Zechciałaby pani udać się ze mną do sali obok i poznać trenera naszej
reprezentacji, Franka Smudę?
-
Ech, ależ oczywiście. – kobieta posłała mu sztuczny uśmiech, po czym oparła
ręką na jego wyciągniętym ramieniu i razem ruszyli do drugiego pomieszczenia
bankietowego warszawskiego hotelu Bristol. Zaraz potem odnaleźli niezwykle
brzydkiego i pomarszczonego byłego piłkarza.
-
Franek, poznaj panią Fidler…
-
…pannę…
-
A pani niech pozna Franciszka Smudę, człowieka, który poprowadzi nas po
pierwsze mistrzostwo Europy w historii.
-
Byłbym ostrożny z takimi słowami. – powiedział trener. – To nie takie proste.
Wiele zależy od szczęścia i okoliczności. A pani, jest fanką piłki nożnej?
-
Hmm, zdecydowanie nie jestem jej największą pasjonatką, ale mecze reprezentacji
zawsze oglądam. Kibicuję im bardzo mocno w zbliżającym się Euro.
-
A może wobec tego chciałaby pani poznać naszych chłopców?
-
Jeśli nie byłoby to problemem to bardzo chętnie zamieniłabym z nimi parę słów.
-
Nie ma sprawy. Jak tu do nas zejdą po zabiegach, zaraz sobie z nimi
porozmawiamy.
Marta
uśmiechnęła się do niego pogodnie i oddała uroczej pogawędce o piłkach i
murawie, rękawicach bramkarskich i
korkach, czyli o wszystkim, o czym nie miała żadnego pojęcia. Na szczęście pan
Smuda był samowystarczalnym rozmówcą. Jeśli zachodziła taka potrzeba potrafił
sam sobie odpowiadać i tylko odrobinę zanudzać towarzyszy.
Nie
minęło pół godziny, a do sali wkroczyła grupa młodych mężczyzn. Wszyscy byli
ubrani w takie same garnitury, doskonale skrojone. Wyglądali wspaniale, ale
widać było, że większość z nich czuła się nieswojo w takim otoczeniu.
-
Jakub! – rozległ się zza ramienia Marty donośny krzyk Smudy. Ułamek sekundy
później jeden z mężczyzn drgnął, odwrócił się w ich stronę i z lekkim uśmiechem
ruszył przed siebie.
-
Dobry wieczór. – powiedział kiwając głową do trenera i schylając się, by
pocałować dłoń Marty.
-
Och, to takie szarmanckie z pana strony. Nie wydaje mi się jednak, aby w
dzisiejszych czasach było konieczne. Szczególnie, że nie jestem tu tylko do
ozdoby. – powiedziała kobieta, kiedy tylko się wyprostował.
-
Nie zamierzałem pani urazić. To miał być gest wyrażający szacunek, ale jak
widzę pani nie jest do tego przyzwyczajona.
-
Sugeruje pan, że…
-
Eee, taak, pani Marto, proszę poznać Jakuba Błaszczykowskiego. To jest pani
Marta Fidler, wiceprezes Eurotransu.
-
Miło mi. – rzucił ze złośliwym uśmieszkiem Błaszczykowski.
-
Nie bardziej niż mi. – odpowiedziała na to Marta. – Wydaje mi się, że przed
chwilą coś pan mówił…
-
Och, to już nieistotne, taka dygresja.
-
Czyżbym nie zasługiwała na zapoznanie mnie z nią?
-
Nie wydaje mi się, by mogła panią zainteresować.
-
Z pewnością zainteresowałaby, gdybym tylko miała okazję się z nią zapoznać. A
może uważa pan, że jako kobieta nie mogłabym jej zrozumieć?
-
Czy powiedziałem coś takiego?
-
Przeproszę was. – rzucił nagle niespokojnym tonem Smuda i nerwowym krokiem
odszedł od nich.
-
Nie wiem, powiedział pan?
-
Zdecydowanie nie mówiłem nic takiego. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że
mogłaby ją pani zrozumieć zdecydowanie lepiej niż większość kobiet.
-
A jednak seksista.
-
Ja zamierzałem panią nazwać raczej doskonałą partnerką do rozmowy.
-
Dziękuję za uznanie.
-
Czy wobec tego miałaby pani ochotę przedyskutować kwestię mojego „seksizmu”
przy lampce szampana?
-
Jestem skłonna się zgodzić. I Marta, a nie pani.
-
Kuba.
-
Coś mi mówi, że poznałam towarzysza do rozmów na lata. – powiedziała kobieta
uśmiechając się szeroko i odwracając plecami do rozmówcy. Razem ruszyli w
stronę sąsiedniej sali. Błaszczykowski nie mógł zrobić nic innego, jak tylko
się z nią zgodzić. Była idealną przeciwniczką do potyczek słownych.
Czas
upływał Marcie na niezwykle ciekawej i zajmującej debacie na temat roli sportu
w życiu prywatnym ludzi z nim niezwiązanych. Właśnie starała się obalić jedną z
absurdalnych tez Błaszczykowskiego, kiedy za jego plecami pojawiło się dwóch
mężczyzn. Jeden rzucił się na jego ramię z taką siłą, że obaj nieomal upadli na
ziemię.
-
Kuba, Damien właśnie opowiada, jak to rozłożył cię na łopatki. Chyba powinieneś
sprostować tę historię. – powiedział podekscytowanym głosem niższy z nich.
-
Eee, Marto, to moi koledzy z Borussii, Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski. –
przedstawił mężczyzn, co właściwie nie było konieczne, bo Marta od razu ich
rozpoznała. Uśmiechnęła się ciepło do Lewandowskiego. – Eee, to jest Marta…
eee, Fidler.
-
Miło mi, Kuba, chodź. – rzucił jednym tchem Piszczek i pociągnął
Błaszczykowskiego wgłąb pomieszczenia. Marta została sama z Lewandowskim.
Spojrzała
na niego spod częściowo przymkniętych powiek i niespiesznie zmierzyła wzrokiem.
Był przystojny. Może nie w taki oczywisty, obiektywny sposób, ale miał to coś,
co ją pociągało. Był wysoki, miał ładne oczy i dobrą sylwetkę. A poza tym biła
z niego urocza niewinność i zakłopotanie, wzrastające z każdą mijającą sekundą.
Na policzki wypłynął mu delikatny rumieniec.
-
Nie biegnie pan z kolegami?
-
Nie ośmieliłbym się zostawić pani samej.
Marta
zaśmiała się krótko swoim dźwięcznym, perlistym śmiechem.
-
Ależ proszę pana, niech pan nie żartuje! Przecież sobie poradzę. Jestem już dużą dziewczynką.
-
Nalegam przy towarzyszeniu pani. – powiedział, po czym w jego oczach zalśniła
obawa.- Oczywiście, jeśli nie jest to niepożądane.
-
Och nie, zdecydowanie jest pożądane, o tak. – zapewniła Marta, kładąc specjalny
nacisk na ostatnie trzy słowa.
-
Wobec tego… może mógłbym zaproponować taniec? – wydukał, robiąc się niemal
purpurowy.
-
Świetnie! Przyda mi się chwila odpoczynku od tej niekończącej się gadaniny o
niczym. I jakby co, mów mi Marta.
Po
tych słowach wyciągnęła do niego rękę. Schylił się ucałował ją tak lekko, że
jego usta mogły jej nawet nie musnąć.
-
Robert.
-
A więc, Robert, prowadź na parkiet.
Podał
jej ramię i razem skierowali się do sali tanecznej.
***
Wielkie dzięki za wszystkie komentarze. Wzięłam je sobie do serca i co miałam poprawić to poprawiłam, a pochwały tylko dodały mi ochoty do pisania. :) Liczę, że i tym razem wytkniecie mi wszystkie błędy i będę wiedziała, co jeszcze mogę zrobić lepiej.
Proszę o komentarze!
Wasza,
MissUnattainable
Dalej nie wiem, z kim będzie kręciła Marta! Mam nadzieję, że będzie to Lewandowski :) W ogóle na dalsze losy dziewczyny mam kilka koncepcji :)
OdpowiedzUsuńA Kuba, Piszczu i Lewy to po prostu cud, miód i orzeszki :D Tylko trudno mi wyobrazić sonie sceny całowania po rekach. Znaczy - ślinienie i tego typu gesty pasują mi do Laty, ale nijak nie widzę tego w przypadku piłkarzy. Może dlatego, że uważam takie gesty za relikt przeszłości :)
A, właśnie! Mogłabym prosić o wyłączenie weryfikacji obrazkowej? Ta gadzina skutecznie utrudnia mi życie.
takich facetów uwielbiam. szarmanckich! Lato faktyczne jest obleśny.
OdpowiedzUsuńczekam niecierpliwie na nowy rozdział.
w wolnej chwili zapraszam na ludzie-kochani.blog.onet.pl
Nika.
Chyba pierwszy raz czytając czyjeś opowiadanie, nie mam do czego się przyczepić. A Martę lubię :3 Najlepsze są te potyczki słowne :D Oby tak dalej :]
OdpowiedzUsuń