poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Chapter Five

Proszę, proszę, proszę, nie miejcie o Marcie złego zdania. Wszelką odpowiedzialność za jej czyny ponoszę tylko ja! ;)
Miłej lektury!

 ***
Czwartek, 7 czerwca 2012 cd.

Ledwie weszli do jego pokoju i usiedli na kanapie, a Kuba sięgnął po laptopa i włączył go. Odnalezienie tego, czego szukał zajęło mu mniej niż trzy minuty. Z wyrazem triumfu na twarzy przekręcił komputer w stronę Marty.
- Nie wierzyłaś, że prowadzono badania nad wpływem jedzenia arbuzów na wydajność pracy. No to masz, proszę bardzo.
Na te słowa włączył jej dziesięciominutowy reportaż na ten temat. Kiedy skończyła oglądać z trudem powstrzymała się od śmiechu i zmusiła nawet do wygłoszenia jakiejś opinii. Przez kilkanaście minut pogadali sobie o głupotach, niczym poważnym, poprzepychali się słownie. Wtedy oboje bez słów zrozumieli, że spotkanie należałoby skończyć i pożegnać się.
- Wiesz, nie wykluczam nawet napisania artykułu, w którym cofnęłabym moją teorię, że sportowcy są bezmózgami. Niektórzy nie są.
- Ojej, skąd taka zmiana myślenia?! Czyżby któryś błysnął inteligencją i humorem? – zażartował Błaszczykowski.
- Bardzo zabawne. A tak na poważnie to zarówno ciebie jak i Roberta czy… Wojtka – tu jej głos zadrżał – uważam za raczej inteligentnych.
- Bo jesteśmy. Ba, jesteśmy geniuszami. I dlatego zaraz idę grać pojedynek jeden na jednego w FIFA. Masz może ochotę dołączyć? To tuż za ścianą.
- Nie, chyba nie skorzystam z tej jakże kuszącej propozycji.
Marta wstała i skierowała się do drzwi. Kuba tymczasem wyciągnął coś ze swojej walizki stojącej zaraz obok kanapy i ruszył za Martą. Razem wyszli na korytarz.
- No dobrze, to ja idę do Wojciecha na pojedynek, a ty zmykasz, tak?
- Dokładnie. Widzimy się jutro. Będę na meczu.
- Naprawdę? Świetnie.
- Też się cieszę. No, to do zobaczenia.
Nim zdążyła wyciągnąć dłoń, zobaczyła rękę Kuby ustawioną do „piątki”. Z szerokim uśmiechem przybiła i bardzo wolnym krokiem ruszyła do windy. Przez ramię rzuciła jeszcze „powodzenia”.
Upewniła się, że Błaszczykowski zniknął w pokoju Szczęsnego, po czym mogła rozejrzeć się po korytarzu. Nikogo nie było w zasięgu jej wzroku. Zaczęła szukać odpowiedniego pokoju. To było dobre piętro, a szukany numer znalazła już chwilę później. Nie bawiła się w pukanie do drzwi czy inne grzeczności. Po prostu weszła i zamknęła za sobą drzwi na klucz.
- Och, jesteś. – powiedział cicho Robert, wstając z kanapy i patrząc na Martę z cieniem strachu w oczach.
- Jestem. Skoro powiedziałam, że przyjdę, to przyszłam. Nalejesz mi wina?
Lewandowski rozejrzał się wokół siebie spłoszonym wzrokiem i dopiero po chwili załapał, że musi wyjąć butelkę z lodówki. Zrobił to bardzo niezgrabnymi ruchami, podczas kiedy Marta rozsiadła się na kanapie. Obserwowała, jak cały spięty siłował się z korkociągiem, aż wreszcie sama wstała i podeszła do niego, po drodze podnosząc z podłogi elegancki męski but do garnituru.
- Spokojnie. Nie musisz się tak denerwować. – powiedziała, wyjmując Robertowi butelkę z rąk. Zadbała, by przy tym ruchu ich dłonie się dotknęły. Cały czas patrzyła mu w oczy.
Dopiero chwilę później spuściła wzrok, by widzieć, co robi. Wsadziła podstawę butelki do buta i kilkukrotnie uderzyła piętą o ścianę. Korek sam stopniowo się wysunął. Oddała butelkę chłopakowi z niewinnym uśmiechem.
- Taki sprytny trik na przyszłość. – stwierdziła.
Lewandowski wyjął z szafki dwa kieliszki. Do jednego nalał normalną porcję, do drugiego tylko odrobinę. Podał Marcie bardziej zapełniony kieliszek i usiadł obok niej.
- Ja nie mogę pić, jutro mecz. – wyjaśnił.
- No jasne, nie pomyślałam o tym.
- Ale spokojnie, to nic.
Siedzieli tak dalej, w ciszy. Marta powoli wypiła swoje wino i odstawiła kieliszek na stolik.
- Nie chciałabym niczego przyspieszać… - powiedziała łagodnym tonem. – ale wybacz, nie mamy całej wieczności.
Po tych słowach wyjęła z ręki Roberta jego nietknięte wino i wychyliła całą zawartość kieliszka do ust. Odstawiła szkło na stolik, po czym zwinnym ruchem przesiadła się na kolana chłopaka.
Widziała w jego oczach zaskoczenie, trawiące pragnienie, ale i lęk. Pocałowała go mocno w usta.
- Nie stresuj się. Zrelaksuj.
Przeniosła usta na jego ucho, co natychmiast wywołało serię cichych westchnień. Sama czuła dłonie przesuwające się po jej ciele, szukające zapięcia do sukienki. Pomogła im je odnaleźć i już po chwili wyplątywała się z warstw materiału. Sekundy później poczuła usta Roberta pieszczące jej szyję i dekolt.
Wtedy zrozumiała, że jest już gotowa, nie potrzebuje gry wstępnej ani żadnych innych zabaw. Chciała po prostu się kochać i czuła pod sobą, że tego samego chciał chłopak.

- Zostań, to nic nie zmieni.
- Naprawdę nie mogę. Jeśli wyjdę teraz – tu spojrzała na zegarek – o dwudziestej drugiej, to nikogo w hotelu to nie zdziwi. A jeśli będę uciekała gdzieś o czwartej w nocy to obsługa może się zaciekawić.
- No jak to, przecież nie będą wiedzieli, że byłaś ze mną.
- Gdybyś zapomniał to w hotelu jest monitoring. I jeśli by się mną zainteresowali to mogliby po raz pierwszy w tym półroczu rzucić na niego okiem. I byłoby wiadomo. Więc: nie. Nie zostanę.
Marta spryskała się perfumami i wrzuciła buteleczkę do torebki. Ostatni raz przeczesała dłonią włosy, po czym odwróciła się do leżącego nadal w łóżku Roberta.
- Będę wychodzić. Może odprowadzisz mnie do drzwi? – zasugerowała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Eee, tak, jasne.
Chłopak złapał kołdrę i owinął się nią szczelnie, zanim wstał z posłania, by podnieść z podłogi swoją bieliznę. Marta z trudem powstrzymała śmiech, kiedy wyginał się niezgrabnie, by wciągnąć bokserki bez pokazywania gołego ciała.
- I tak cię już widziałam. – rzuciła dosyć protekcjonalnie i wyszła z sypialni, by nie krępować już Lewandowskiego.
Dołączył do niej po kilkunastu sekundach i stanęli naprzeciwko siebie tuż przy drzwiach wyjściowych. Marta pochyliła się do niego i złożyła na jego policzku jeden lekki pocałunek. Rozbudzający wyobraźnię. Każący czekać.
- Może jeszcze kiedyś się spotkamy. – powiedziała spokojnym tonem. Ona wiedziała, że tak będzie. I nawet nie chodziło o ten mecz. Po prostu wiedziała, że jeszcze nie raz się z nim zobaczy. Nawet jeśli sama musiałaby do tego doprowadzić.
- Mam nadzieję. Jak najszybciej. To znaczy… było miło.
- Tak, było. Ale… nikt się o tym nie dowie, prawda?
- Nie, absolutnie.
- Bo przecież nie zdradziłbyś Ani.
Kobieta zobaczyła, jak te słowa wbiły się w serce chłopaka niczym sztylet. Spuścił wzrok na swoje stopy, ale cicho przyznał jej rację.
- Tak, nigdy bym tego nie zrobił.
- Wobec tego dobranoc.
- Dobranoc.
I stali tak dalej, on w pozie skruchy, ona wyprostowana i władcza, patrząc na niego z góry, mimo że była niższa. Sekundy mijały, aż wreszcie Marta chrząknęła cicho.
- Coś się stało? – zapytał Robert, podnosząc głowę. – Drzwi są zamknięte?
- Musisz wyjrzeć na korytarz.
- Ja?
- Tak, a niby kto? Jaka byłaby różnica pomiędzy mną wyglądającą w nocy z twojego pokoju, a mną po prostu z niego wychodzącą? W oczach potencjalnego obserwatora niewielka.
- Ach. No tak. Już.
Lewandowski otworzył drzwi i wychylił się nad progiem, by spojrzeć to w jedną, to w drugą stronę. Chyba niczego nie zauważył, bo wyprostował się i wyszeptał do Marty „czysto”. Odpowiedziała na to skinieniem głowy, po czym energicznym krokiem opuściła pokój.

***

Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Sama nie wiem, czy to wszystko nie wydarzyło się zbyt szybko, ale... kolejne części chyba jakoś to wytłumaczą. 
Każdy komentarz jest mile widziany, nawet ten pełen krytyki!

Wasza,
MissUnattainable

2 komentarze:

  1. Uwielbiam naszą zołzę :D Jest wredna, wyrafinowana i bawi się naszym piłkarzykiem jak cholera, ale kocham ją, bo w pewien sposób przypomina mnie. I sam fakt, że Robert miota się przy niej jak napalony i spłoszony zarazem nastolatek, sprawia, że uśmiech sam wpełza na moje usta. Chyba jestem sadystką, ale co tam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze to strzelam focha, bo musiałam nadrabiać dwa rozdziały. Nie poinformowałas o nowych ( gg 8831572), ty niedobra. Podpiam pod wypowiedx poprzedniczki, Lewy zachowuje jak nastolatek nie potrafićy zapanowac nad burzą hormonów. fajnie sie to czyta, a poniewaz moje wyobraźnia działa aż za bardzo, tekt w głowie Tośki, przechodzi w obraz powodując wyszczerz w stronę monitora. Pozdrawiam, zapraszam do siebie http://zlotkoiorzelek.blogspot.com/ i http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/ i informuj o nowych babo wstretna ;p

    OdpowiedzUsuń