środa, 29 sierpnia 2012

Chapter Nine

11 czerwca 2012 cd.


Tym razem menu było dużo bardziej urozmaicone, ale Marta skusiła się tylko na filiżankę herbaty. Co było dla niej charakterystyczne, nie lubiła kawy. Owszem, czasem piła ją na pobudzenie albo dla towarzystwa, ale nigdy dla czystej przyjemności. A teraz żadne konwenanse nie narzucały jej picia kawy.
- Widzę, że dzisiaj w lepszych humorach. – stwierdziła, przyglądając się twarzom swoich towarzyszy.
- O tak, zdecydowanie. W końcu doczekaliśmy się spotkania z tobą. – odpowiedział Kuba, wgryzając się w kanapkę z pomidorem. Marta skwitowała to pobłażliwym uśmiechem.
- Naprawdę, Lewy to aż analizował, z jaką częstotliwością i w zależności od jakich okoliczności pojawiasz się u nas. – dorzucił Wojtek.
- Wcale tak nie było, po prostu…
- Jasne, jasne. – przerwał mu Szczęsny. – Przyznaj się, zajęło ci to co najmniej jeden wieczór.
- Nie, najwyżej z kwadrans. Najzwyczajniej zastanawiałem się, dlaczego czasami się pojawiasz, a kiedy indziej nie, tyle.
- Tak swoją drogą – wtrącił się Błaszczykowski. – to dobre pytanie. Jakby o tym pomyśleć, to nie ma chyba żadnej zasady, nie?
- No jak nie ma? – szybko wyszedł z odpowiedzą bramkarz. – Dzisiaj poniedziałek, jutro gramy mecz. Poprzednio była w czwartek, też dzień przed meczem. A potem bezpośrednio po meczu.
- No wiesz, my się poznaliśmy jeszcze tydzień wcześniej, na bankiecie. – powiedziała Marta, znajdując sobie powrotną drogę do rozmowy. – A to nieco burzy ten algorytm. – obdarzyła Wojtka szerokim uśmiechem.
- Aha, to dlatego tak się dobrze znaliście już w czwartek? – zapytał, mrużąc podstępnie oczy. – I oczywiście na tym przyjęciu nikt mnie nie przedstawił? Jasne, tak to jest z tak zwanymi przyjaciółmi. – zaznaczył ostatnie słowo.
- Wybacz Wojtek, nie chcieliśmy konkurencji. – zażartował Kuba.
- No tak, przecież przy mnie żaden z was nie miałby szans.
- Przy twoim słowotoku to rzeczywiście by nie mieli. – podsumowała go Marta, a tamten, nieco zbity z tropu, zabrał się za jedzenie.
- Ale możemy liczyć, że jutro będziesz z nami świętować wygraną nad Rosją? – zapytał już na spokojnie Błaszczykowski.
- Pewnie tak, choć to będzie późno w nocy… Ale postaram się nie usnąć.
- Do Wrocławia też się wybierasz? – zapytał nieco opryskliwie Lewandowski.
- Tak, właściwie tak. Mam już bilet na mecz, teraz muszę sobie tylko załatwić transport.
Mina Roberta momentalnie się zmieniła, brwi podjechały do góry, a szczęka lekko opadła.
- O to się nie martw. – uspokoił Martę Kuba, nie zwracając uwagi na zachowanie kolegi. – Wystarczy, że szepnę trenerowi słówko, a będziesz się mogła zabrać z nami. I tak w samolocie jest zawsze masa wolnych miejsc.
- Naprawdę? To byłoby idealne.
- Obok Kuby zawsze jest wolne. Nikt nie chce z nim siedzieć. – rzucił nagle Szczęsny.
- A ty? Ty nie chcesz? – odpowiedziała Marta.
- Nie, ja od zawsze i na zawsze z Lewym. – po tych słowach zagarnął Roberta ramieniem do siebie i mocno uścisnął, wytrącając mu tym samym kanapkę z ręki.
- Ale z ciebie idiota. – skwitował to Lewandowski i uwolniwszy się z objęć kolegi, zaczął zbierać ze stołu resztki jedzenia.
Marta zaśmiała się cicho, a towarzysze ochoczo jej zawtórowali. Ogólna wesołość została przerwana przez pojawienie się nieoczekiwanego gościa. Nagle obok Marty pojawił się wysoki, tyczkowaty mężczyzna. Wystarczyła jeden rzut oka na jego twarz i już wiedziała, kto to – Przemysław Tytoń, bohater poprzedniego meczu. Bramkarz znienacka ukucnął, schodząc tym samym do poziomu stołu.
- Musi mi pani wybaczyć to najście, ale koledzy z drugiego końca sali mają silne… - zawahał się i spojrzał wgłąb restauracji. – niepokoje związane z pani obecnością.
Posłał Marcie promienny uśmiech i puścił perskie oko.
- Tak? Czy mogę na to coś zaradzić? – kobieta weszła w tę grę bez zająknięcia.
- Mam tylko jedno pytanie. Jest tu pani w celach biznesowych, czy mogę się przedstawić i liczyć na miłą pogawędkę?
- Jedzenia kolacji z ludźmi, którzy wywalają kanapki na stół, chyba nie można nazwać biznesem. I bardzo chętnie pogawędzę.
- Przemek Tytoń, miło mi. – mężczyzna wyciągnął do niej rękę, na co odpowiedziała tym samym.
- Marta Tkaczyk. A to… to jest odrobinę niezręczne, że musisz towarzyszyć nam w takiej pozycji. – wskazała na jego skuloną sylwetkę. – Może weźmiesz sobie krzesło?
- A nie, nie, nie ma potrzeby. Właściwie to za minutę znikam, wracam do tych z niepokojami. – ponownie skinął głową w kierunku swojego stolika.
- Czy to będzie bardzo nie na miejscu, jeśli zapytam, o co właściwie chodziło? – zapytała Marta, przyglądając się Tytoniowi uważnie.
- Cóż, prawda jest taka, że chyba są zazdrośni. Tutaj siedzi taka piękność, a oni mają tylko mnie.
- Och, nie przesadzaj… Dostrzegam w tobie masę uroku charakterystycznego dla przedwojennego amanta. Powinni to docenić.
Bramkarz roześmiał się głośno i powoli wyprostował się.
- Powtórzę im to. Życzę miłej kolacji. Ale jakby co, u nas zawsze znajdzie się miejsce.
- Dziękuję, przemyślę to.
Przemek odwrócił się z uśmiechem na twarzy, po czym skierował wgłąb restauracji, do swojego stolika. Marta nawet nie wiedziała, który to był. Nie miała pojęcia, z kim siedział. I zdecydowanie nie planowała nigdzie się przesiadać.
- No dobrze Lewy, miłości moja, dzisiaj dasz się namówić na jakiś challenge? – odezwał się Szczęsny.
- W co znowu? Chyba tylko w karty jeszcze nie graliśmy. – prychnął Lewandowski.
- Doskonale. Karty świetna sprawa. – ucieszył się Wojtek. – Ktoś może posiada talię?
- To zależy, czy zostanę zaproszony do rozgrywki. – odpowiedział tajemniczo Kuba.
- To zależy, czy przyprowadzisz ze sobą Martę. – powtórzył za nim bramkarz, uśmiechając się szeroko do kobiety.
- To chyba da się załatwić. Hmm, Marta?
- Bardzo chętnie.
- Naprawdę chcecie grać w karty? – zdziwił się Robert, patrząc na rozochocone twarze swoich kolegów. – Niby w co? W wojnę?
- Może poker? – zasugerował Kuba.
- Nie, poker to brzydka, zła gra. – zażartował Wojtek. – Zagrajmy w kenta.
- Rozbieranego. – wtrąciła Marta.
Na chwilę zapadła martwa cisza. Mężczyźni popatrzyli po sobie, nie wiedząc, jak zareagować. Wszystkim trzem na twarze wypłynął wyraz ogromnego zdziwienia. Z odrętwienia pierwszy wyrwał się Szczęsny, gwałtownie prostując się na krześle i łapiąc Martę za rękę.
- Ja jestem z Martą! – wykrzyknął, tym samym obwieszczając to połowie restauracji. Rafał Wolski i Maciek Rybus, obaj siedzący przy stoliku obok, spojrzeli na niego z lekką dozą przerażenia. On jednak nie zwrócił na to uwagi.
- Skomentowałbym to, ale chyba się powstrzymam… - zaczął Błaszczykowski.
- Nie, ja bardzo chętnie usłyszę twoją opinię.
- Lepiej już chodźmy. Możemy?
Cała czwórka podniosła się ze swoich miejsc i skierowali się do wyjścia. Wojtek i Kuba wrócili do swojej sprzeczki, ale Marta wyłączyła się, przestała tego słuchać.
Nagle poczuła na ramieniu czyjąś rękę. Odwróciła się gwałtownie, by zobaczyć przed sobą trenera Smudę, nieco zaskoczonego tak niespokojną reakcją. Szybko puścił jej ramię, zupełnie jakby się oparzył.
- Przepraszam. Ja… ja chciałem tylko… chciałem z panią porozmawiać.
- Ależ oczywiście.
Trener krzyknął do idących przed nimi zawodników, by zaczekali na Martę na górze, co tamci skwitowali ogólnym jękiem zawodu, ale posłusznie ruszyli dalej. Tymczasem Smuda wyszedł z kobietą z restauracji i poprowadził ją do najodleglejszej części holu, miejsca, gdzie nikt się akurat nie kręcił. Wskazał, by usiadła na stojącej nieopodal kanapie.

***

Tak, jak obiecałam, środa i nowy rozdział. Może nie jest dużo dłuższy, ale wesoły, więc powinien się spodobać. Hmm, przynajmniej mam taką nadzieję... ;) I już teraz zapowiadam dwunastkę i trzynastkę, ponieważ będą dłuższe i zdecydowanie ciekawsze, wiec warto czekać. Chyba powoli zacznę wyjaśniać nieco więcej z psychiki Marty :)

Wasza,
MissUnattanable

5 komentarzy:

  1. W takim momencie? Hmm... Teraz zżera mnie ciekawość , co Smuda chciał oznajmić Marcie.
    Hahah... rozbierany kent. ;) Lepszy poker. ;P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. haha, rozbierany kent, padłam :D
    Co Smuda od niej cał prawie czas chce!
    czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Piłka nożna po Euro stała się modnym tematem blogowym ^^ ale odniosłam pozytywne wrażenia po tym co przeczytałam u ciebie :) a Przeczytałam i nadrobiłam wszystkie rozdziały jestem pod wrażeniem może troche długie i dialogowa ale nie przeszkadza mi to :) wiec będe tu zaglądać częsciej jezeli pozwolisz :) Informuj mnie o nowych nowych ! tym czasem moze umilisz sobie czas czytając nowy http://nada-es-para-siempre-amor.blogspot.com/ na moim blogu :) Historia dwóch młodych dorosłych ludzi, którzy spotykają się ponowni po 2 latach od feralnego zerwania jak potoczą sie ich losy sprawdź sama ;) (przewidywane akcje z piłkarzami Hiszpanii ;D)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę genialny rozdział! Uśmiałam się, jak nie wiem:) Ale musiałaś przerwać w takim momencie?! Z niecierpliwością czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, u mnie nowe rozdziały. Nie mam pojęcia jak się gra w Kenta, ale mniejsza o to. Ciekawe co Smuda chciał jej powiedziec. Pzodrawiam

    OdpowiedzUsuń