Kolejne kilka dni i kolejny post. Mam wrażenie, że podświadomie odwlekam moment, w którym Marta pokaże swoją prawdziwą twarz. Ale póki co, nowy rozdział.
Miłej lektury!
***
Czwartek,
7 czerwca 2012 cd.
Za
kwadrans osiemnasta Marta wysiadła z taksówki pod hotelem Hyatt Warsaw.
Zdecydowała się na ten środek transportu, ponieważ nie miała pewności, czy
przez cały wieczór nie będzie miała kontaktu z alkoholem.
Weszła
do budynku odprowadzana wzrokiem kilkuset osób zebranych pod hotelem,
zagorzałych kibiców liczących na łut szczęścia, marzących, że któryś z
zawodników do nich wyjdzie. Przemierzyła hol wprost do recepcji, gdzie spotkała
się z drwiącym spojrzeniem, kiedy poprosiła o poinformowanie trenera Smudy o
przybyciu.
Recepcjonistka
nie sprawiała wrażenia zbyt przyjaznej, a jej uśmiech jeszcze bardziej zrzedł,
kiedy musiała powiedzieć Marcie, by chwilę zaczekała. Ewidentnie była
zawiedziona, że nie może kazać jej opuścić terenu hotelu.
Nie
minęło pięć minut, a z windy wyszedł Franciszek Smuda, jeszcze bardziej
czerwony i pomarszczony niż przed tygodniem. Wyglądał dużo starzej, choć starał
się zachować uśmiech i przywitał Martę bardzo przyjaźnie.
-
Już za chwilę chłopcy zejdą na kolację. Proszę, przejdźmy do restauracji,
wybierze pani najlepsze dla siebie miejsce.
Zrobili
jak powiedział i Marta usiadła na samym środku długiego stołu przystrojonego
drogą zastawą i srebrnymi sztućcami. Smuda usadowił się obok niej i teraz
łapczywie przyglądał dekoltowi jej koralowej, obcisłej na tułowiu i szeroko
rozkloszowanej poniżej talii sukienki. Marta udawała, że nie widzi tego i
starała się zagadywać go wzmiankami o pogodzie czy kibicach na zewnątrz. Smuda
w pewnym momencie przypomniał sobie i dał Marcie obiecany bilet na mecz.
Schowała go z namaszczeniem do torebki.
Odczekali
parę minut i w drzwiach pojawili się pierwsi piłkarze. Na samym początku zszedł
Dariusz Dudka, ale zawrócił, widząc trenera siedzącego z kobietą. Wrócił
dopiero chwilę później, już z Kamilem Grosickim i razem zebrali się na odwagę,
by usiąść i się przywitać. Smuda już od pierwszych słów zaznaczał, że Marta
była tam w celach biznesowych i żeby nic sobie nie myśleli. W ich spojrzeniach
widać było, że mogliby wiele pomyśleć, ale w ostatecznym rozrachunku nie
sądzili, by kobieta taka jak Marta mogła widzieć cokolwiek w starym zgredzie,
jakim był trener.
Chwilę
później zaczęli się schodzić kolejni zawodnicy i w zaledwie kilka minut
restaurację odwiedziła niemal cała reprezentacja w komplecie. Marta ze
szczególnym uśmiechem powitała nadejście Kuby Błaszczykowskiego. Usiadł obok
niej i oddali się pogawędce na temat arbuzów. Jednak kobieta regularnie
spoglądała na drzwi, wyczekując Lewandowskiego.
W
końcu się pojawił. Nie był sam. Nieco to Martę zdziwiło, ale wszedł do sali
ramię w ramię z Wojciechem Szczęsnym, wesoło rozprawiając na jakiś temat. Kiedy
zobaczył kobietę, niemal wryło go w ziemię. Na moment zatrzymał się w miejscu,
przez co jego towarzysz wpadł na niego. Chwilę się poprzepychali, ale zaraz
podeszli do stołu do ostatnich dwóch wolnych miejsc – naprzeciw Marty.
-
M… miło cię widzieć – wydukał przez zęby Robert i posłał Marcie wymuszony
uśmiech.
-
Nie miałem okazji pani poznać? – odezwał się tymczasem Szczęsny. Marta zwróciła
swój wzrok na niego.
To
było niespodziewane. Uderzyło w nią jak grom z jasnego nieba. Spojrzała w oczy
tego mężczyzny i poczuła przechodzący ją dreszcz. Był niesamowity. Miał w sobie
tyle pewności siebie, tyle przekory, że przewyższał ją samą tysiąc razy. To
było takie elektryzujące uczucie, spotykać jego wzrok.
-
Owszem. Marta Fidler. Marta. – odpowiedziała nieco nieobecnym tonem, wyciągając
do niego po męsku rękę. Ku jej zdziwieniu, uścisnął ją po męsku zamiast unieść
do ust. Uśmiechnęła się znacząco na to zachowanie.
-
Wojciech Szczęsny. Wojtek. – odpowiedział mężczyzna, ewidentnie ją
przedrzeźniając. Brwi Marty poszybowały wysoko, ale nie skomentowała tego.
Ostatni
dwa reprezentanci usiedli i zabrano się za jedzenie. Było oczywiście
stuprocentowo dietetyczne i zbalansowane, ale nadal bardzo smaczne. Mimo tego
Marta nie skusiła się na zbyt wiele, jedynie połówkę grejpfruta i szklankę
świeżo wyciskanego soku pomarańczowego.
Nie
minął kwadrans, jak pierwsi z piłkarzy chcieli wstawać od stołu i udać się na
górę, do swoich własnych zajęć. Na szczęście trener szybko zareagował i
poprosił ich, by poczekali, aż wszyscy zjedzą. To przypomniało Marcie o czymś,
co chciała zrobić podczas kolacji, a o czym zupełnie zapomniała.
Wyciągnęła
z torebki komórkę i weszła w edytor wiadomości. Chwilę się zawahała przed
napisaniem treści. Przez dłuższy moment nie wiedziała, czy naprawdę chce to
zrobić. Zastukała paznokciami w wyświetlacz telefonu, rozglądając się niewinnie
po restauracji. Podjęła decyzję. Ta szansa była pewna i należało ją
wykorzystać, a dopiero potem myśleć o innych.
Podświetliła
wygaszony już ekran i w zaledwie kilku ruchach wpisała treść wiadomości. „Numer
pokoju?”. Niespokojnie wybrała z listy kontaktów odpowiedni numer, po czym
przycisnęła odpowiedni przycisk i sms był wysłany. Wsunęła telefon do kieszeni
sukienki i wróciła do rozmowy toczącej się wokół niej.
Rozwijała
swoją wypowiedź na temat owoców pestkowych w kontekście pracy w biznesie,
wywołując tym samym salwy śmiechu u Kuby, Roberta i Wojtka, ale jednocześnie
uważne przyglądała się Lewandowskiemu. Nie umknął jej moment, kiedy dostał
wiadomość. Nagle przestał się śmiać i z wyrazem zaciekawienia na twarzy sięgnął
do kieszeni. Marta patrzyła, jak wyciąga telefon, przyciska kilka guzików, przebiega
wzrokiem po treści wiadomości. Widziała, jak nagle spoważniał i zbladł, nerwowo
podniósł głowę i rzucił jej spojrzenie spłoszonego zwierzęcia, po czym odpisał
na wiadomość i z silonym spokojem schował telefon, by wrócić do rozmowy.
Ona
sama od razu wyjęła telefon z kieszeni, by móc odczytać odpowiedź nie wykonując
gwałtownych ruchów i nie zwracając na siebie uwagi. I rzeczywiście, minęło
kilkadziesiąt sekund, a telefon zawibrował w jej dłoni. Otworzyła wiadomość, by
odczytać „786”. Z prędkością światła odpisała „Czekaj na mnie”. Wygasiła ekran
i ścisnęła mocno aparat. Odetchnęła głęboko i wróciła do rozmowy.
Zaledwie
kilka minut później trener zauważył, że chłopcy już zjedli i większość z nich
zaczęła się niecierpliwić, więc wstał, by wyjaśnić powód zwłoki. I prawa jest
taka, że przedstawił to lepiej, niż zrobiłaby to Marta. Ona tylko przytakiwała
energicznie, po czym wyjęła z torebki plik ankiet wydrukowanych tego ranka oraz
kilka długopisów. Rozdała je po połowie w obie swoje strony i w ciszy czekała
aż zawodnicy skończą ich wypełnianie.
Po
niespełna minucie dostała ankietę od Wojtka. Rzuciła na nią okiem i zauważyła,
że wszystkie odpowiedzi były bardzo pozytywne. Posłała mu szeroki, ale
przepełniony niepewnością uśmiech. Odpowiedział jej krzywym, nieco przekornym
uśmieszkiem, po czym odwrócił głowę do Roberta.
-
Lewy, wbijasz teraz do mnie na pojedynek PlayStation. – obwieścił, szturchając
kolegę w ramię. Tamten tylko nim potrząsnął i pisał dalej, jednak sprawiając
wrażenie nieco rozkojarzonego.
-
Chyba nie skorzystam z tej jakże kuszącej propozycji.
-
No jak to Robert, nie chcesz spędzić upojnego wieczoru ze mną i PlayStation?
-
Wiesz Wojtek, ja cię naprawdę bardzo lubię, ale nie zdradziłbym Ani. –
powiedział to, po czym na chwilę zamarł bez ruchu. Marta udawała, że tego nie
zauważyła, ale dokładnie go obserwowała. Widziała, jak jego klatka piersiowa
nierównym ruchem uniosła się gwałtownie do góry i opadła. Zaraz potem zaznaczył
ostatnie odpowiedzi i z twarzą nie wyrażającą żadnych uczuć oddał ankietę
Marcie.
-
Jestem dzisiaj zmęczony. Chyba od razu pójdę do siebie. – stwierdził, wstając i
zasuwając za sobą krzesło. – Dobranoc wszystkim.
-
A temu co się stało? – zapytał nagle Smuda, przypominając o swojej obecności
przy drugim boku Marty.
-
Ech, to te wahania humoru. Kobiety w ciąży są bardzo trudne we współżyciu. –
rzucił beztrosko Szczęsny, co spotkało się z ogólnym rozbawieniem.
-
Lepiej żeby do jutra mu przeszło… - mruknął jeszcze trener, po czym sam też
wstał i uprzejmie się żegnając zabrał swoich pomocników na ostatnie narady
taktyczne.
-
To co, może ty Kubuś? Ty, ja, PlayStation?
-
Właściwie to miałem inne plany na teraz.
-
Uuu, tajemna randka? – żartował dalej Wojtek.
-
Zamierzałem zaprosić Martę na górę, do swojego pokoju, usiąść razem na kanapie
i pokazać jej coś interesującego w… Internecie. – dokończył z szerokim
uśmiechem Błaszczykowski, spychając tym samym Szczęsnego z pantałyku. –
Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko. – zwrócił się do Marty.
-
Co? O, nie, nie, absolutnie. Możemy iść. Nie mam już dzisiaj nic w planach,
więc pół godziny mniej czy więcej nic nie zmieni.
-
Super. To chodź.
Marta
wstała i zaczęła zbierać ankiety od reprezentantów, w czym zaraz pomógł jej
Kuba. Potem schowała wszystkie kartki do torebki i razem skierowali się do jego
pokoju. Po drodze nie rozmawiali ze sobą, ale uniknęli niezręcznej ciszy. To
było niesamowite, jak udało im się tak szybko osiągnąć poziom swobody w swoim
towarzystwie. Po jednym wieczorze.
***
No dobrze, może jednak powoli pozwalam Marcie pokazać te gorsze strony charakteru. Ale nie przestawajcie jej lubić, nie jest przecież a ż t a k zła ;)
Oczywiście zawsze jestem bardzo wdzięczna za komentarze!
Wasza,
MissUnattainable
jak mogłaś w takim momencie skończyć! Ugh... uduszę cię za to :D\Czekam na nowość^^
OdpowiedzUsuńJa Martę lubię, nawet jeśli jest a ż t a k z ł a :D
OdpowiedzUsuńStworzyłaś fantastycznego Wojtka. Jest dokładnie taki, jakie sprawia wrażenie w mediach, a według mnie realizm fanfiction to podstawa. Przecież nie kreujemy świata od podstaw, jedynie dodajemy osoby, które nigdy nie istniały. Wszystko inne powinno pozostać niezmienne, a przynajmniej bardzo podobne.
Mnie osobiście nigdy nie udało się wykreować przekornego, wiecznie zgrywającego się Wojtusia. Chyba nie mam serca do pisania o polskich piłkarzach :) Ty za to robisz to perfekcyjnie i nie waż mi się znikać na tak długo, jak ostatnio! W ogóle gdzie ty się ukrywałaś tak długo, że przez dwa lata mojej kariery nie było cię w blogosferze? :)
Chowałam się tu i ówdzie ;)
UsuńA tak naprawdę to powtarzałam sobie, że pisać mogę, ale tylko "do własnej szuflady". Dopiero w czerwcu zobaczyłam wysyp blogów z opowiadaniami i stwierdziłam, że skoro inni mogą, to ja też. No i jestem :D
Strasznie Ci dziękuję za pochwały, to takie motywujące!
Ciekawy blog no właśnie jak mogłaś tam skończyć!?:D Hahahhxd Będę tu wpadać pozdrawiam zapraszam do oglądania naszych prac na techolernebazgroly.blogspot.com :)) Pozdrawiam^^
OdpowiedzUsuń~TwoStepsFromHell